Śniadanie

środa, 21 grudnia 2016

Wysokobiałkowe ciasteczka

Wysokobiałkowe ciacho bez nabiału, cukru, laktozy, gluta :-) Chyba zdrowe :-P



Składniki:
- tofu naturalne
- sok z cytryny
- daktyle
- ksylitol
- olej kokosowy extra vrgin
- soda oczyszczona
- masło orzechowe




Wykonanie:

Ilość produktów na 6 foremek-serduszek takich jak na zdjęciu



1.Tofu(180g.) mielimy w maszynce- w końcu znalazłam dla niej właściwe zastosowanie :D Dodajemy sok z 1/2 cytryny, żeby zakwasić tofu coś na kształt twarogu. 

2. Przez maszynkę przepuszczamy daktyle. Miałam gdzieś połowe z takiego opakowania małego 150g.,więc pewnie dodałam z 75 g. daktyli. Nie trzeba ich wcześniej moczyć, maszynka sobie z nimi bez problemu daje radę. Jeśli robicie to blenderem dobrze wrzucić daktyle na 10min do gorącej wody. Jeśli chcemy jeszcze słodszą masę- ja miałam taką potrzebę a zabrakło już daktyli, dodałam odrobinę ksylitolu

3. Dodajemy kakao i karob, by masa była czekoladowa. Smiało z 3 łyżki razem, tak by masa była ciemna :)

4. Dodajemy łyżeczkę oleju kokosowego extra virgin, dla fajnego zapachu i miękkości, ale można spokojnie pominąć.

5. Dodajemy łyżeczkę sody oczyszczonej, by nam ciasteczko troszkę się pulchniejsze zrobiło. Kto nie lubi można spokojnie nie dodawać.

6.Do silikonowych foremek dodajemy trochę masy na spód, robimy w masie małe wgłębienie i ja dodałam masło orzechowy. Kto nie lubi, woli bez tłustych rzeczy, ekstra sprawdzą się wisienki (wiadomo teraz mrożone). Przykrywamy wszystko czekoladową masą z tofu, ładnie uklepujemy ;)

7. Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni przez jakieś 20min i gotowe.


8. Trzeba się powstrzymać i dać trochę ostygnąć ciasteczkom :D Pychaaaa


wtorek, 20 grudnia 2016

Tofurnik z brzoskwiniami i wisienkami

Zdrowe słodkości na święta i nie tylko :-) Teraz z dokładną rozpiską proporcji :-) Przepis i zdjęcia robione rok temu na święta, teraz odświeżam i wrzucam z funpage na facebooku na bloga, z którym jeszcze ciężko mi idzie ;-)





Składniki na mase:

- 600g tofu naturalnego
- 250ml melka kokosowego z puszki
- dwie łyżki skrobi ziemniaczanej
- brzoskwinie z puszki
- rodzynki
- sok z jednej cytryny
- ksylitol
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- otarta skórka z 1 cytryny
- otarta skórka z 1 pomarańczy



Polewa:
- gorzka czekolada (ok. 6-8 kostek)
- łyżka mleka kokosowego (zostawcie odrobinę z puszki którą używamy do masy)
- mrożone wiśnie
- wiórki kokosowe




Wykonanie:

1. Tofu mielimy w młynku do mięsa albo miksujemy na gładką masę
2. Dodajemy mleko kokosowe
3. Wyciskamy i dodajemy do masy sok z cytryny, żeby zakwasić tofu, by miało smak sera.
4. Na tarce trzemy sorkę z pomarańczy i cytryny i dodajemy do masy.
5. Dodajemy skrobię oraz sodę i mieszamy
6. Dodajemy ksylitol, według uznania i potrzeb słodkości:)7. Kroimy brzoskwinie z puszki w małą kostkę i dorzucamy do masy.
8. Dodajemy rodzynki
9. Gotową masę przekładamy do formy i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180C i pieczemy przez około 50 minut
10. Po wyciągnięciu z piekarnika czekamy aż ciasto przestygnie i robimy polewę.
11. Do garnuszka dodajemy kostki czarnej czekolady i łyżkę mleka kokosowego, mieszamy aż powstanie jednolita masa.
12. Lekko przestudzoną rozpuszczoną czekoladą polewamy ciasto, dekorujemy wiórkami kokosowymi i wiśniami :-)
13. Wcinamy :-)





Wesołych świąt weganowe świry :-)

niedziela, 18 grudnia 2016

Rolada kokosowo-daktylowa.

Wegańska, bezglutenowa, bez pieczenia :-) Może na święta? :-)





Składniki:

Masa ciemna:

- mielone migdały
- wiórki kokosowe
- surowego kakao w proszku
- karob
- daktyle
- szczypta soli Himalajskiej lub morskiej
- szczypta cynamonu
- ok.4 łyżek oleju kokosowego extra virgin (roztopionego)
- ekstraktu z wanilii

Masa biała:
- orzechy nerkowca (namoczone przez noc)
- wiórki kokosowe (namoczone przez noc)
- stewia/ksylitol
- ok.4 łyżek oleju kokosowego extra virgin (rozpuszczonego)
- 1/4 szklanki mleka kokosowego z puszki (tylko gęsta część)




Wykonanie:

Wszystkie składniki na ciemną masę miksujemy - ja do tego używam maszynki do mięsa blender też się sprawdza). Dodajemy sól, olej kokosowy i dokładnie mieszamy. Z przygotowanej masy robimy rękoma kulę, którą następie rozwałkuj na papierze kuchennym. Staramy się uformować coś na kształt prostokąta. Następnie nożem przycinamy końce, by wszystko było równe. 

Namoczone nerkowce przepuszczam przez maszynkę do mięsa. Następnie dodajemy wiórki kokosowe, olej kokosowy i mleko kokosowe (aby oddzieliła się gęsta warstwa od płynnej wystarczy wstawić puszkę na 12 godzin do lodówki i gotowe) oraz stewię/ksylitol

Na ciemnej masie rozsmarowujemy białą. Delikatnie zwijamy wszystko. Całość wstawiamy do lodówki by wszystko ładnie się stężało i tam też przechowujemy. Najlepiej smakuję wyciągnięta na kilka minut przed podaniem, by całość nie była zbyt zimna i twarda :-)

Uwaga znika w mgnieniu oka :-P 

czwartek, 15 grudnia 2016

Wegańskie kosmetyki w Piotrze i Pawle

Ostatnio robiąc zakupy zauważyłam, że sklep Piotr i Paweł wprowadził bardzo dużo naturalnych, wegański kosmetyków. Cała seria z firmy Urtekram:



- żele pod prysznic oraz balsamy do ciała (różany,aloesowy oraz naturalny-bezzapachowy). Cena 38,49zł i 34,49zł






- pasty do zębów z aloesem i miętą, oraz z opcją bez fluoru -zielona herbata i mięta. Cena 15,99zł











- dezodoranty w kulce (różany, aloesowy,  nieperfumowany). 
Cena 26,99zł





- mydło w kostce (naturalne-nieperfumowane i aloesowe). Cena 9,59zł










- szampony i odżywki (rumiankowe do blond włosów, różany do włosów normalnych i aloesowe z opcją odżywki w spreju).
Cena 24,49zł i 28,49zł














- krem do rąk (aloes, neutralny). 
Cena 21,49zł








- tonik i mleczko do twarzy (nordycka brzoza lub nieperfumowany). 
Cena 25,49zł i 39,49zł







- krem do twarzy (nordycka brzoza lub nieperfumowany). Cena 31,79zł i 33,49zł









Z całego zestawu sama zakupiłam pastę bez fluoru i mogę śmiało ją polecić, jest bardzo fajna, delikatnie miętowa, nie jest słona jak to często bywa. Fajnie,że sklepy wprowadzają taki asortyment, na nic innego z tej firmy się nie zdecydowałam, bo to nie koniecznie moje zapachy. Fajnie jakby powiększyli swoją ofertę :-)


Oprócz Urtekram znalazłam fajne dezodoranty atomizery - wody perfumowane bez aluminium, barwników, konserwantów, silikonów, testowany dermatologiczne, odpowiednie dla wegan i skóry wrażliwej. Bardzo fajne zapachy. Lilia i granat. 
Cena 13,49zł i 16,59zł. 
Kupiłam granata, naprawdę jest fajny, ładnie pachnie, bardzo długo się utrzymuj, nawet po wielogodzinnych, ciężkich treningach. Ja stosuję go jako antyperspirant

niedziela, 11 grudnia 2016

Ciasto marchewkowo-ananasowe


Kolejny eksperyment :-) Udało się :-) Przyznam się, że czasem moje kulinarne eksperymenty kończą się w kibelku. Cóż poradzić, trzeba próbować ;-)



Ciasto marchewkowo-ananasowe wegańskie oczywiście, a dodatkowo bez gluta i cukru. Łatwe do zrobienia, można robić rożne jego modyfikacje. Fajnie nadaje się jako biszkopt, można robić wtedy kilka cienkich warstw i przełożyć jakimś fajnym kremem, albo bitą kokosową :-) Zrobiłam dwie małe foremki w kształcie serduszka, bo miała być próba ;) Ważne by ciasteczka nie były zbyt grube,bo masa jest dość ciężka, więc warto robić takie ok.1,5/2cm

Potrzebne składniki:
- mąka z brązowego ryżu
- nasiona chia
- rodzynki
- marchewka
- ananas
- mleko roślinne
- syrop z agawy/ksylitol
- agar agar
- olej kokosowy do natłuszczenia foremek
- kakao (do posypania/a la dekoracja) ;)

Wykonanie:
1. Wsypujemy mąkę z brązowego ryżu do miski ( na moje dwie foremki było potrzebne około 4 łyżek mąki- wszystko na oko) i dodajemy do niej nasiona chia (ok.1 łyżkę), oraz rodzynki.
2. Blendujemy ananasa, mleko roślinne (u mnie Alpro ryżowy) na gładko. Dodajemy syropu z agawy/ksylitolu i przelewamy do suchych składników, zostawiając małą część na potem- przyda nam się do galaretki,która będzie na wierzchu ciastka.
3. Obieramy marchewkę i ścieramy na tarce z drobnymi oczkami ( u mnie na dwie serduszkowe foremki wystarczyło pół dużej marchewki)
4. Natłuszczamy foremki olejem kokosowym, by ciasto nie przywarło i wlewamy przygotowaną masę.
5. Pieczemy około 20min w temperaturze 160 stopni, aż wierzch ciasteczek zrobi się brązowawy :-)
6. Upieczone ciasteczka muszą ostygnąć.
7. Z pozostałości po zmiksowanym ananasie z mlekiem i agawą robimy galaretkę. Wlewamy do garnka dodajemy (u mnie mniej niż pół łyżeczki agaru) i zagotowujemy. Po zagotowaniu dajemy ostygnąć naszej płynnej masie. Zacznie ona powoli tężeć. Ja wystawiłam ją za okno, podobnie jak ciasteczka.
8. Wylewamy masę ananasową z agarem na ciasteczka, posypujemy kakaoem do dekoracji i wcinamy :-)


PS. jak to mówią dobrze, że wódka jest wegańska ;-)


piątek, 9 grudnia 2016

Staruszkowo w Karpaczu



Niesamowite miejsce, w którym swoje szczęście znajdują pieskowie staruszkowie. Pani Krysia- właścicielka, człowiek o wielkim sercu sprawia że mogą choć w ostatnich latach swojego życia zaznać raju na ziemi. Pieski emeryci dziękują ludziom, którzy wspomagają finansowo i rzeczowo to miejsce- ich czasami jedyny prawdziwy dom. Niektóre z nich ślepe, głuche, bez nogi, lub częściowo sparaliżowane, niedołężne ufają człowiekowi i lgną do niego. To wyjątkowe miejsce, przepełnione miłością i ciepłem.

Jeszcze do niedawna miejsce to było dobrze prosperującym pensjonatem. Pani Krysia miała wielu gości, również zagranicznych, jednak postanowiła coś zmienić. Czuła w głębi serca, że chce ratować stare pieski. Smutne, nie chciane przez nikogo myślały że już ich w życiu nic dobrego nie spotka. Pensjonat został zamknięty, a zamiast niego powstało wyjątkowe miejsce- azyl ale dla staruszków. Staruszkowo- jak mówi pani Krysia bo brzmi bardzo ciepło i miło. Staruszkowo nie jest żadną fundacja, działa i istnieje dzięki wsparciu osób z wielkim sercem, a takich jak się okazało nie brakuje.

Drzwi Staruszkowa są otwarte dla gości. My przyjechaliśmy tam z puszkami mokrej karmy, kocami, kołdrami i małą pomocą finansową. To była szybka akcja,  mieliśmy kilka dni, żeby coś zorganizować, ale udało. Wsparli nas też znajomi, przekazując nam dary. Oprócz nas tego dnia, pani Krysia miała też  kilku gości. Pomogliśmy wszyscy razem przenosić pudła z karmami na górę, mogliśmy poznać pieski i porozmawialiśmy z właścicielką Staruszkowa. Kobieta bardzo kocha i przywiązuję się do każdego z ich. To musi być niesamowicie trudne, żegnać się z nimi i pozwalać im odejść, bo czasem nie da się wygrać z chorobą czy wiekiem. Ale o każdego walczy do końca i robi wszystko co w jej mocy. Ze łzami w oczach wspominała o swoim ukochanym Aslanie- kaukazie o bardzo łagodnym usposobieniu. Do tej pory nie może pogodzić się z jego odejściem. Jak sama opowiadała- cały czas ma wrażenie, że on zaraz przyjdzie do swojego pokoju, że jest tylko na spacerze. Krysia podobnie jak ja  wierzy, że kiedyś spotkamy się ze wszystkimi za tęczowym most, wtedy wszyscy będą młodzi i zdrowi. Kobieta sama choruje, ma problemy ze wzrokiem, ale nie użala się nad sobą, walczy i zaraża swoją postawą innych. Opowiadała nam też jak to przyrządzi wigilię dla swoich podopiecznych, że każdy z nich dostanie porządną porcję dobrego jedzonka.

Nasza zauroczyły te wszystkie pieniuśki, ale chyba najbardziej Stasiu,  kundelek i straszny przytulak. Przy wnoszeniu karmy na górę Staruszkowa, został obudzony i lekko zaspany nie wiedział co się dzieje,  znalazł mnie, położył głowę na kolanach i dalej chciał spać. Cudowne zwierzaki. Duże, małe. Większość z nich ufna i bardzo cieszyła się na kontakt z człowiekiem. Jeden piesiu ze sparaliżowanymi nóżkami strasznie uwielbiał drapanie za prawym uszkiem. Jeździł pupą bo ziemi, był tak radosny, że nie odstępował nas na krok. Inne duże dostojne, chętnie przychodziły się przywitać. Były też i pieski niewidome i głuche, troszkę nieporadne, ale urocze. Tu trzeba było uważać z głaskaniem, bo mogły ugryźć, ale nie ze złości, tylko po prostu ze strachu. Taki niewidomy i niesłyszący piesek najzupełniej w świecie może się przestraszyć jak ktoś znienacka chce go pogłaskać, a on się tego nie spodziewa.

W Staruszkowie, każdy piesek ma swoje posłanie. Są też pieski które potrzebują mieć  osobny pokój, bo miały np. złe doświadczenia z innymi psami, zostały pogryzione itp. Pani Krysia wszystko to wie i stara się zapewnić im jak najlepsze warunki. Koce na łózkach są  często wymieniane, bo nie można pozwolić by pieski leżały na mokrym posłaniu. Na podłogach jest wyłożona specjalna folia, żeby łatwo można było wszystko łatwo posprzątać. Dom jest cudowny, ciepły, pełen klimatu w pełni przystosowany dla piesków.
Pani Krysia za życia zaznała wiele krzywdy ze strony człowieka, mam nadzieje, że dzięki takim osobom jakie przychodzą  pomagać do Staruszkowa odbudowała chociaż trochę swoje zaufanie do ludzi. Jest to kobieta anioł, o wielkim sercu. Woli ostatnią złotówkę poświecić psinom  niż sobie. Bardzo skromna, prostolinijna. Szkoda, że takich ludzi jest tak mało na świecie. Jeśli ktoś chciał by pomóc- można przywozić wszystko, a najlepiej mokre  karmy, podkłady- takie do sikania dla piesków, koce, kołdry, makaron, ryż, ale również środki czystości. Zachęcam do obejrzenia filmów o Staruszkowie na you tubie, do odwiedzenia profilu na facebooku, a jeśli będziecie w Karpaczu koniecznie je odwiedźcie. Drzwi Staruszkowa są zawsze otwarte. Przyda się każda karma, złotówka i kocyk :) <3 Dziękuję wszystkim, którzy pomogli nam w prezentach dla stworzonek. 



czwartek, 8 grudnia 2016

Wegański Karpacz

Muszę odczarować Karpacz, o którym raczej weganie wypowiadali się dość słabo a propo jedzenia. Jechałam tam ze swoim zaopatrzeniem, z nastawieniem że będą po prosty potrójne porcje frytek. Wprawdzie nie byłam na tyle długo w Karpaczu, abym mogła opisać wszystko i dokładnie powiedzieć co i gdzie. Ale słuchajcie Karpacza nie należy się bać :-) 

To był dość intensywny weekend. Przyjechałam do Karpacza w sobotę koło godz.14.00 Szybkie zakwaterowanie w pensjonacie, szybko coś przekąsić i nasza główna misja -zawieźć dary, jedzenie, koce i małą pomoc finansową do Staruszkowa- miejsca gdzie staruszkowie pieskowie znajdują swój ostatni raj na ziemi, ale o tym wyjątkowym miejscu późnej. Kolejny dzień to 20km wyprawa w góry- Biały Jar, na Śnieżkę, do schroniska Strzecha Akademicka i Samotnia. Potem obiad i w poniedziałek powrót do domu po śniadaniu.




A więc do rzeczy. Zaraz po przyjeździe wstąpiliśmy do znajdującego się obok naszego pensjonatu Piekiełka- grill baru. Tu zjadłam frytki, opiekane ziemniaczki i surówkę z czerwonej kapusty, do tego grzane piwko z sokiem. Jak mówię byliśmy głodni, mi nie chciało się szukać, chodzić gdzieś daleko. Po drodze do Staruszkowa mijaliśmy fajne restauracje, w których na pewno coś by się znalazło. Było to w górnej części Karpacza. Znajdowały się tam restauracja z kuchnią gruzińską, a obok żydowską. Na pewno warto sprawdzić te miejsca- chociaż dostaję na bieżąco informacje, że jednak w tej gruzińskiej to nic nie ma wegańskiego jednak :/ Kolacje i śniadania jedliśmy swoje. Jeśli ktoś potrzebuje to w Karpaczu jest Biedronka, Netto i Lewiatan i Tesco, a tu wiadomo dużo wegańskich rzeczy. W niedzielę miałam przyjemność jeść pyszną, sytą sałatkę ze smażoną zielona fasolką szparagową, suszonymi pomidorkami, orzechami włoskimi i bakłażanem – pycha. Tak mi to smakowało, że po przyjeździe do Wrocławia zrobiłam sobie tą samą potrawę, dodając jeszcze wędzone i marynowane w sosie sojowym tamari tofu. W restauracji tej było dużo opcji wegański np. oliwki zielone, oliwa i chlebek focaccia. Restauracja nazywa się Oro Cavallo ul. Konstytucji 2 maja 22. Idąc dalej tą ulica w dół Karpacza, była jeszcze jakaś pizzeria oferująca fajne makarony i sałatki, oraz risotta (chociaż nie wiem czy risotto jest wegańskie, bo chyba daję się śmietanę).




Karpacz to bardzo fajne miejsce, myślę że gdybym miała okazję pobyć tam dłużej znalazłoby się więcej miejsc. Na pewno tam wrócę i będzie dalsza część sprawozdania :-)